7:28 PM Opowieść o Kamiennej Mandali |
: 🌿 Opowieść o Kamiennej MandaliBył letni, spokojny wieczór. Słońce chyliło się już ku wodzie, zostawiając na niej złote smugi, jakby ktoś posypał taflę jeziora drobnym pyłem światła. Ciszę przerywał tylko delikatny plusk fal, które leniwie dotykały brzegu. Tam, na piasku, powstała mandala. Kręgi z kamieni, ułożone cierpliwie jeden za drugim, od największych do najmniejszych, prowadziły wzrok w sam środek — do małego, kolorowego kamyka z namalowanym słońcem. Nie było tam nikogo oprócz niej. Przyszła nad wodę tak, jak robiła to od dziecka. Znajdowała najróżniejsze kamienie — gładkie jak aksamit, szorstkie jak jej wspomnienia, ciężkie jak dawne troski. Każdy z nich kładła z namysłem, trochę jakby opowiadała o swoim życiu bez słów. Zewnętrzny krąg był najstarszy, zbudowany z kamieni, które przypominały jej dzieciństwo. Kolejne — młodość, pierwsze miłości, rozczarowania, ucieczki i powroty. W środku zostawiła słońce. Symbol wszystkiego, co ją ogrzało, co jeszcze ma przed sobą, co nadal w niej świeci — nawet jeśli czasem przykryte chmurami. Gdy skończyła, usiadła obok i oparła policzek o kolana. Patrzyła, jak ostatnie promienie tańczą na wodzie. Jej mandala milczała, ale w tej ciszy było coś kojącego, jakby ziemia szeptała do niej, że wszystko ma swój czas i swoje miejsce. A kiedy wróciła do domu, miała w sercu ciche przeczucie, że zostawiła tam coś z siebie — ale też coś zabrała. Spokój, który układał się w niej jak te kamienie, warstwa po warstwie. ◦──◦༺♡༻◦──◦ |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 1 | |
| |